Joanna Mudrowska, 25 l.
Ilustratorka
Opowiedz mi o początku, o tym skąd wziął się charakter Twoich prac.
Wszystko zaczęło się od okręgów. Kreśliłam mniejsze i większe w pracowni na Politechnice w błękitnej Walencji. To był 2014 rok, podczas wymiany studenckiej. Pablo, mój ówczesny profesor rysunku na wydziale architektury kazał nie bać się okrągłego kształtu i pękatych średnic. Kół więc na arkuszach było coraz więcej i więcej, nieśmiało zapowiadając kobiece zgięcia i wygięcia, które miały się z nich wkrótce wynurzyć.
I z tego architektonicznego żebra, wyrosła nagle kobieta?
To działo się stopniowo. Moje rysunki techniczne miały zawsze „za dużo emocji”. Przedstawiając projekt budynku, uwydatniałam ludzi, którzy zawsze w przypadku rysunku technicznego pracach pełnią trzeciorzędną rolę. Dla mnie byli najbardziej interesujący, budynek zostawiałam w tle. Potem zostawiłam też studia architektoniczne na ostatnim roku, w trakcie pisania pracy inżynierskiej.
Dość radykalnie. Ostatnia prosta, a Ty postanowiłaś rzucić studia. Co poszło nie tak?
Nie rzuciłam studiów dlatego, że coś nie szło. Wręcz przeciwnie, szkoła nigdy nie była dla mnie problemem – zdawałam egzaminy w pierwszych terminach, wygrywałam konkursy na uczelni. Ale pisząc pracę inżynierską przestałam cokolwiek czuć. Siadałam przed komputerem i nie potrafiłam niczego od siebie dać. Po pięciu latach studiowania architektury nie czułam ani trochę, że jest to moja droga. Zrezygnowałam z podejścia do obrony w połowie pisania pracy. Nie było mi łatwo, a jeszcze trudniej było zrozumieć tę decyzję moim bliskim. „Skończ, tak mało zostało. Skończ, będziesz miała z głowy!” – mówili. Ale ja postawiłam na swoim. Nie chciałam robić niczego na siłę, wolałam zaryzykować i robić to, co sprawia mi przyjemność.
Droga do publikowania Twoich pierwszych prac była więc bolesna – od rzucenia studiów, aż po treść Twoich prac. Bycie autorką aktów nie jest chyba proste, nawet w naszej „rozebranej” kulturze.
To prawda, nagie ciała wzbudzają wciąż dużo emocji. Tych pozytywnych i tych negatywnych także. Dla mnie nagość jest czymś naturalnym, a przede wszystkim jest dla mnie synonimem wolności. Okazuje się, że nie jest to takie oczywiste dla wszystkich. Jedni widzą w moich pracach coś pięknego i subtelnego, dla innych jest to zbyt odważne i wulgarne.
Takie osoby dają Ci znać wprost, że nagość jest dla nich zbyt kontrowersyjna?
Tak, zdarza mi się otrzymywać wiadomości od obserwujących na Instagramie. I zawsze oprócz miłych słów pojawi się krytyka tematyki prac albo niechciana propozycja matrymonialna z załączonym zdjęciem „na zachętę”. Ci ostatni są przekonani, że akty to moje autoportrety, i że rysuję je z braku namiętności. Zawsze ignoruje tego typu zaczepki.
Oprócz incydentów, o których wspomniałaś, aktualny klimat mediów społecznościowych, mówię tutaj o body positive i fali feminizmu – wydaje się sprzyjać Twoim pracom.
Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, ale to prawda, że fala feminizmu i ruch body positive wpływa na pozytywny odbiór moich prac. Szczęśliwie epoka kobiet zbiegła się z moim osobistym poszukiwaniem kobiecości, więc moja twórczość dojrzewała wraz z rozpędzającym się feminizmem.
A nie masz obawy, że fala feminizmu opadnie, a body positive nam się zwyczajnie znudzi. Tak jak wszystko inne, zostanie wyparte przez nowy trend, przez nowy społeczny problem?
Mam nadzieję, że nie! My naprawdę potrzebujemy większej bliskości z ciałem. Moim zdaniem wciąż żyjemy daleko od samych siebie, od ciała. Być może więcej się o nim mówi, ale to wciąż za mało.
À propos ciał – od roku tatuujesz swoje prace. Jak to jest zostawiać swój pomysł, swoją pracę na cudzej skórze?
Tak, robię też tatuaże moich prac. Raz wytatuowana praca nie może być przeze mnie powielona na innym ciele. Na początku tatuowanie mojej pracy na czyjejś skórze było dla mnie bardzo trudne. To tak, jakbym pozbywała się jej na zawsze, to było dziwne i nowe uczucie. Nie czułam tego aż tak mocno w trakcie sprzedaży prac. Tatuowanie to coś więcej, bo moja praca nagle staje się czymś bardzo bliskim dla kogoś innego. Z biegiem czasu nabrałam dystansu i teraz czuję się zaszczycona, że ktoś na tatuaż wybrał sobie mój rysunek.
Miałaś taki moment, w którym poczułaś się szczególnie dumna ze swoich prac?
Takim momentem był tegoroczny Czarny Protest. Stojąc pośrodku tłumu i protestując przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej nagle zobaczyłam jak obecne tam osoby trzymają moją pracę. Był to rysunek, który stworzyłam dla Pogotowia Graficznego. Przeszedł mnie cudowny dreszcz i dało mi to mnóstwo siły!
Rodzaj Żeński skupia się wokół słowa i definicji. Jaka jest Twoja definicja słowa „rysować”?
Rysować to tworzyć własny świat. Jest także jednym ze sposobów wyrażenia emocji czy wątpliwości. Często utożsamiam rysunek ze swego rodzaju notatką z życia, coś jak wyrwana kartka z pamiętnika.
Zdjęcia: Joanna Mudrowska
Więcej prac Asi znajdziecie tutaj: http://www.jmudrowska.pl